Follow my blog with Bloglovin

UWAGA

Ten blog uległ połączeniu z blogiem o prezentach i nie jest aktualizowany. Wszystkie moje wpisy znajdziesz teraz na: www.prezentujeprezenty.pl

Friday 28 February 2014

Crazy day czyli Blog Roku 2013

Wczorajszy dzień był zdecydowanie zwariowany. Właściwie był to chyba najbardziej zwariowany dzień ostatnich kilku miesięcy. I miałam zamiar opisać go w telegraficznym skrócie... Ale oczywiście moje gadulstwo wygrało, więc choć nie ma tu wszystkiego to i tak wyszedł wpis monstrualnych rozmiarów! Każdy kto przeczyta go do końca ma u mnie tradycyjną kawę, piwko, winko czy drinka! A dla tych leniwych na samym końcu jest wersja TL:DR ;)


To zaczynamy, wczoraj rano, a właściwie w nocy ze środy na czwartek.

2.00 - Położyłam się spać jakąś godzinkę temu, bo kończyłam wpis o specjalnych ramkach na instagramowe zdjęcia na bloga o prezentach, a już budzi mnie Oleńka. W sumie nic się nie dzieje, tylko pewnie ma ochotę na towarzystwo, więc obie swoje łóżka zamieniamy na kanapę w jej pokoju i zasypiamy spowrotem.

5.30 - Pan M., który wyjeżdża dziś w delagcję i ma pociąg koło 6 rano, przynosi mi kołdrę (u Oli w pokoju mamy tylko taki dyżurny koc, pod którym ja zawsze marznę) i telefon, żebym miała budzik i nie zaspała na warsztaty dla blogerów.

6.00 - Oleńka też dba o to, abym nie zaspała i budzi nas obie ;) I z perspektywy całego dnia to było bardzo słuszne, bo dzięki temu miałyśmy więcej czasu dla siebie. Ogarniamy się porannie, jemy śniadanie, ubieramy i nawet mamy czas na chwilę lektury.

8.00 - Przychodzi nasza niania i przejmuje Oleńkę, a ja robię makijaż, zgarniam rzeczy i powoli ruszam w kierunku Muranowa (na szczęście są ferie i nie ma korków).

9.30 - Zaczynają się warsztaty dla blogerów organizowane w związku z konkursem na blog roku 2013. Na początek niezbyt miła niespodzianka czyli zmiana programu. Pierwszy wykład zapowiadał się bardzo ciekawie i tylko dlatego tak bardzo nie chciałam się spóźnić, a tymczasem zamiast niego jest zestaw anegdotek luźno związanych z prawem autorskim, który mnie nudzi. Ale jest też WiFi, więc głównie zajmuję się czytaniem blogów, sprawdzaniem FB itd.

10.15 - Na pierwszej przerwie kawowej wcinam dwa pączki (w końcu mamy tłusty czwartek ;)) i usiłuję kogoś zagadać, bo w sumie nikogo tu nie znam. Chyba więcej jest takich osób jak ja, co mnie trochę dziwi, bo myślałam, że na takich imprezach każdy jest z kimś. Po przerwie zaczyna się jeden z trzech najlepszych wykładów tego dnia - Konrad Traczyk z Hash.fm mówi o tym, że jesteśmy digital influencers i jesteśmy ważni! Miło to oczywiście słyszeć, ale jeszcze bardziej eksytuje mnie to co opowiada o planach tego serwisu skierowanych do blogerów i muszę się Wam pochwalić, że dzięki obecności na warsztatach będę mogła go przetestować wcześniej niż reszta wszechświata = opłacało się przyjść!

11.00 - Kolejna przerwa, kolejne próby zagadania kogoś i nagle słyszę "Asiaaa!" - patrzę i widzę Anię; dawną współlokatorkę mojej siostry. Chwilę gadamy i okazuje się, że ona jest teraz na niezłym stanowisku w tym Onecie, więc mówię jej, że za rok to mi musi pomóc wygrać tego bloga roku ;) A po przerwie jest kolejny wykład; tym razem o tym jak pisać książki. Ale ja książek pisać nie zamierzam.

12.00 - Zaczyna się wykład, na który czekałam (ten co miał być o 9.30!) - Grzegorz Strzelec z Onetu mówi o tym jak napisać najlepszy artykuł na bloga. Najlepszy nie pod względem literackim, lecz przygotowany pod Google. Mówi tak dużo i tak ważnych rzeczy, że ledwo nadążam wszystko notować. Robię zdjęcia slajdów prezentacji, na których są ważne linki albo kluczowe pomysły, bo nie chcę niczego przegapić. Facet jest jak karabin maszynowy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

13.00 - Wreszcie dłuższa przerwa, więc jako klasyczny żarłok, któremu dwa pączki nie wystarczą na cały dzień, idę szukać czegoś do jedzenia. Organizatorom warsztatów zostały już tylko paluszki, ale na szczęście w Muzeum Żydów Polskich aka Centrum Konferencyjne Muranów, gdzie odbywają się warsztaty, jest też kawiarenka. Zjadam w niej miły lunch (bo obiadem bym tego nie nazwała) w towarzystwie sympatycznych poznaniaków Ani i Dominika z bloga Metaforma.

13.45 - Lunch trochę trwał, więc lekko spóźnieni wchodzimy na kolejny wykład, ale on nie porywa. Następny zresztą też, co nie powinno dziwić, bo jest w dużej mierze reklamą sponsora warsztatów. Pociesza mnie jednak jedno zdanie, które na nim pada: "1% tworzy, 9% dystrybuuje, a 90% tylko obserwuje nie zostawiając śladu obecności". Muszę o nim pamiętać, kiedy znów pomyślę, że te moje blogi to czyta ze dwadzieścia osób ;))

15.30 - Kiedy rano parkowałam starczyło mi drobnych tylko do 15, więc w czasie kolejnej krótkiej przerwy biegnę do samochodu z nadzieją, że za wycieraczką nie czeka na mnie mandat. Udało się - mandatu nie ma, wrzucam kolejne złociaki, zostawiam bilecik w autku i nawet nie spóźniam się na kolejny wykład. I dobrze, bo jest bardzo ciekawy od pierwszego zdania - Artur Roguski z magazynu Brief i bloga why so social mówi, że pisanie to ciężka praca i oprócz samego pisania wymaga też sumienności, cierpliwości i pokory. [Wtrącenie totalnie nie na temat: Jak teraz napisałam te słowa to doszłam do wniosku, że podobnych cech wymaga też macierzyństwo - może dlatego jest tyle matek-blogerek?] Na szczęście podaje też kilka tricków jak pisać, aby było łatwiej, czytelniej i aby odbiorcę zainteresować. Duża część z tego co mówił jest też na zdjęciach, a reszta u mnie w notatkach. Ale mam dla Was dobrą wiadomość, ten i inne wykłady będą najprawdopodobniej udostępnione (tak było w ubiegłym roku) - informacja o tym pojawi się na fanpage Bloga Roku, ale jeśli go nie śledzicie to się nie martwcie, bo wystarczy polubić mój fanpage, a już na pewno nie przegapicie tej informacji! A już dziś na moim fanpage znajdziecie te najciekawsze slajdy ze wszystkich prezentacji.

16.20 - Kończy się ten ostatni wykład i okazuje się, że będzie szybki konkurs, a w nim do wygrania zaproszenie na wieczorną galę! Tysiąc myśli biegnie mi przez głowę, bo przecież z Panem M. i naszą nianią ustaliłam wychodne tylko do 17.00, ale oczywiście gdy pada konkursowe pytanie podnoszę rękę. I dzięki połączeniu szybkości, skrupulatności i trochę bezczelności (tzn. nie znałam odpowiedzi na pytanie, ale była w moich notatkach, więc sobie sprawdziłam ;)) dostaję zaproszenie na galę. Dzwonię do Pana M. i pytam co robimy, bo on dopiero wraca pociągiem z delegacji. Dostaję zielone światło na wieczorną balangę, więc dzwonię do niani i pytam czy da radę zostać. Da radę. Gala zaczyna się o 19.30 - mam dokładnie 3 godziny na powrót do domu, chwilę zabawy z Oleńką, wyszykowanie się i przejazd spowrotem na Muranów. Co to dla mnie?!

17.00 - Wchodzę do domu. Oleńka nawet nie wydaje się stęskniona za mną, co w sumie powinno mnie ucieszyć, ale oczywiście trochę też kłuje. Bawimy się, a ja w międzyczasie przymierzam sukienki, żeby zdecydować w co się ubrać. W tym trudnym dla każdej kobiety zadaniu wspiera mnie wirtualnie Pan M., któremu wysyłam smsa ze swoim zdjęciem w wybranej kreacji i pytaniem czy może być ;)

19.00 - Wychodzę z domu. Biorąc pod uwagę ile czasu miałam na wyszykowanie się i że jego połowę i tak spędziłam na zabawach z Oleńką uważam, że wyglądam rewelacyjnie. Z dzisiejszej perspektywy żałuję, że nie zrobiłam sobie żadnego zdjęcia, ale mam nadzieję nadrobić to za rok.

19.25 - Docieram na Muranów nawet przed czasem. A i tak w środku jest już dosyć tłoczno. Tylko że ja nikogo nie znam :( Trochę się kręcę, ale w sumie nie mam co robić, więc idę zająć jakieś miejsce. Zajmuję i siadam na nim na dłuuuugi czas

20.15 - Zaczynamy galę, Oliwier Janiak prowadzi, wymienia sponsorów, partnerów, jurorów, no ogólnie miliard ludzie, ale o mnie jakoś nie wspomina ;) Jest trochę jak na Oscarach - miliony kategorii, jedne mniej, inne bardziej ciekawe. Jedni laureaci mówią z sensem, inni trochę od rzeczy, ale ogólnie jest wesoło i naprawdę pozytywnie. 

Pełną listę nagrodzonych znajdziecie na stronie konkursu. Cieszę się bardzo, że gala zaczęła się od zwycięstwa Michała z Jak oszczędzać pieniądze, bo ten człowiek jest w pewnym sensie moim idolem. Żeby w kraju tak zawistym jak Polska, gdzie kwestie zarobków budzą tak niezdrowe emocje, tak szczerze i szczegółowo pisać o swoich własnych finansach to trzeba być naprawdę niesamowitym człowiekiem. A oprócz tego należą mu się ode mnie tantiemy, bo mam w planach skopiować od niego pewien prosty, a genialny pomysł, ale o co chodzi zdradzę dopiero jak mi realizacja wyjdzie. Najwięcej i to tych najważniejszych nagród zgarnął blog Halo Ziemia, któremu mam zamiar przyjrzeć się w weekend, bo jego autor brzmiał nader interesująco i po jednej z jego wypowiedzi aż mi się łezka w oku zakręciła. To niesamowite, że choć blogosfera wydaje mi się zdominowana przez kobiety, to właście ci dwaj mężczyźni zabrali do domu najwięcej statuetek. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję też, że w mojej kategorii wygrał blog Manufaktura radości

Tych wszystkich nagród, wyróżnień, specjalnych prezentów od sponsorów było mnóstwo, więc trwało to wszystko długo. Ale na galach tak bywa, nawet na Oscarach, prawda? Muszę jednak przyznać, że ta atmosfera czekania na słowa 'and the winner is...' jest zaraźliwa. Prawda jest taka, że większości nominowanych blogów nie znałam, ale i tak czekałam jak na szpilkach na werdykt. I tu kilka słów o samej organizacji konkursu, jurorach i ich werdyktach. Po pierwsze z czym chyba zgodzi się każdy kto ma pojęcie o blogosferze układ kategorii konkursowych, a już szczególnie sposób weryfikacji czy ludzie się zapisują do właściwych kategorii, zdecydowanie wymaga poprawy. Jak słyszałam, że jurorka kategorii 'moda i uroda' nagrodziła wybrany blog, bo tam jest prawda o życiu jego autorki to się zastanawiałam dlaczego ta autorka nie zgłosiła się do kategorii 'ja i moje życie'. Z drugiej strony w kategorii 'ja i moje życie' było już tyle ludzi, którym należałaby się osobna kategoria (jak choćby blogi parentingowe), że chyba raczej należało ją jakoś podzielić niż do niej dorzucać. Kolejna kwestia to jurorzy - sam fakt, że blogi oceniali nie-blogerzy nie był dla mnie problemem, bo w sumie o to chyba chodzi, żeby czytali nas nie tylko inni blogerzy. Natomiast na gali ewidentnie było widać, który juror się przyłożył i nie tylko był na gali, ale naprawdę miał coś do powiedzenia na temat blogów w swojej kategorii, a który tylko zgodził się być figurantem. Nie muszę mówić, którzy jurorzy mają mój szacunek i którym laureatom było milej przyjmować nagrody. A jako szary mały członek blogowej społeczności żałuję, że i na gali i na warsztatach zabrakło plakietek z imionami/nazwami blogów - nie wszyscy, nawet ci popularni blogerzy mają na blogach swoje zdjęcia, a tak byłaby szansa bez wielkiego dopytywania wiedzieć kto jest kim. Swoją drogą nie wiem czy pamiętacie jak w moim manifeście wyborczym pisałam, że jeśli będę na gali to będę musiała pokazać swoją twarz. Okazało się, że nie była to prawda. W kategorii 'ja i moje życie' wygrał blog Epizody z bezrobocia, którego autor wystąpił na gali w peruce i ciemnych okularach, a do tego odmówił podania jakichkolwiek swoich danych osobowych. Wyglądało to trochę dziwnie, ale okazało się, że można.  

22.00 - Kończy się gala, zaczyna się koncert. Przyznam, że jako osoba, która częściej słucha teraz hitów w stylu "Jadą, jadą misie" niż aktualnych przebojów, Dawida Podsiadło kojarzyłam raczej z reklamami mojej ukochanej Trójki niż konkretnymi piosenkami. Wiem, to wstyd, więc od razu donoszę, że bardzo mi się na koncercie spodobał i planuję bliżej zapoznać się z jego twórczością.

22.30 - Czas na afterparty. To nie jest impreza dla mnie. Nikogo nie znam, więc wypijam jednego drinka (żeby nie było, że przyjechałam taksówką, a wodę piję ;)) i planuję się zmyć. I wtedy wpadam na moją onetową łączniczkę, a ona zagaduje Michała z Jak oszczędzać pieniądze. Dzięki temu mogę poklepać go po ramieniu i powiedzieć, że jestem mu winna tantiemy. A dziś tą informacją mogę zaszpanować u dużo bardziej poczytnych blogerów i wzbudzić ich zainteresowanie. Tak to się robi w show businessie!

23.00 - Zamawiam taksówkę i jadę do domu. W końcu mam jeszcze w planach napisać dziś ten wpis. Ale najpierw prysznic - i dla higieny i aby zebrać myśli.

24.00 - Siadam do kompa, żeby pisać, ale Oleńka się odzywa, więc idę do niej. Kładę się na chwilkę obok i czuję, że za chwilkę zasnę. Kiedy Olcia daje się odłożyć do łóżeczka, ja też idę spać. 

Przeczytaliście to wszystko? I macie jeszcze ochotę na moje podsumowanie? Wierzyć mi się nie chce, ale tyle już napisałam, to jeszcze kilka zdań dam radę. Kiedy dwa i pół roku temu zaczynałam blogować nie wiedziałam o blogosferze nic. Czytałam ledwie kilka blogów, w większości znajomych albo podróżniczych i tyle. Ale coś mnie w tym kierunku pchało. Wczorajszy dzień był jednym z tych, które ostatnio - także dzięki Wam drodzy czytelnicy - zdarzają się coraz częściej. Dni, kiedy widzę, że to blogowanie to coś więcej niż tylko moje pisanie w eter, że ktoś jest i to czyta, ale także że to pisanie rozwija mnie samą i to na bardzo różnych polach. Po wczorajszym dniu mam głowę pełną pomysłów i planów. Mam nadzieję, że starczy mi sił i zdolności, a także czasu na ich realizację. I choć po porażce w głosowaniu smsowym pisałam, że nie wiem czy za rok wezmę udział w tym konkursie, to teraz jestem właściwie pewna, że to zrobię. Chciałabym za rok znów być na tych warsztatach i znów być na gali, ale nie jako przypadkowy, last-minute gość, tylko ktoś więcej. Trzymajcie kciuki, żeby się udało!


TL:DR: To był zwariowany dzień. I warsztaty dla blogerów i gala bloga roku miały lepsze i gorsze momenty. Ale wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto blogować. I strasznie mnie zmotywowało, żeby być tam znów za rok, może już w trochę innym charakterze. Trzymajcie kciuki i stay tuned!

24 comments:

  1. czekałam na tego posta i przeczytałam WSZYSTKO, ale nie będę komentować bo MUSZĘ to z Tobą omówić NA ŻYWO. i na pewno zapamiętam to zdanie: "1% tworzy, 9% dystrybuuje, a 90% tylko obserwuje nie zostawiając śladu obecności" - super!
    PS. pisałam już, że zazdroszczę?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ola, to jeszcze zaczekaj chwilkę bo na FB wrzucę te slajdy to zobaczysz jaki tam był kosmos chwilami na tych warsztatach ;) Ale zgadzam się, że MUSIMY to WSZYSTKO obgadać na ŻYWO, tylko że dziś zaklepaliśmy te narty i 15 marca lecimy... więc nie wiem kiedy następna szansa na spotkanie...
      Ale się cieszę, że to samo zdanie zapadło Ci w pamięć ;)
      I nie napisałam tego we wpisie, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku na tej gali będziemy razem!

      Delete
  2. Przeczytalam całość to jak piwo? Zazdroszczę tej przygody. Fajnie się bawilas i to najważniejsze

    ReplyDelete
    Replies
    1. Beata, jak tak się zastanawiałam kto przeczyta cały ten wpis to obstawiałam m.in. Olę i Ciebie ;) I piwko masz jak w banku! Jeśli tylko będziesz w stolicy to daj sygnał, a jak nie to ja prędzej lub później dojadę na ten Śląsk ;)

      Delete
  3. przeczytałam.
    będę głosować next year.
    oraz: tak sobie myślę, że sms-y to jednak wynalazek nie dla Ciebie ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kate, ja Cię uwielbiam! I wierz mi, że podziwiam Twój styl pisania - krótko i na temat, ale też interesująco i bardzo bym chciała tak umieć, ale ja po prostu jestem straszną gaduła ;) Choć smsy piszę całkiem niezłe i nawet twittera lubię.

      Aha i oczywiście kawę, piwo, winko też masz jak w banku, a za to ja trzymam Cię za słowo w sprawie głosowania next year!

      Delete
    2. cieszę się na to picie :-)

      Delete
  4. Każdy kto przeczyta go do końca ma u mnie tradycyjną kawę, piwko, winko czy drinka! - wino :) wybietam wino :) Przeczytalem calosc :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mirek, nie ma sprawy! Jako jeden z bardzo niewielu zaglądających tu mężczyzn możesz liczyć na całą butelkę tego wina :)

      Delete
  5. Ale super, że mogłaś wziąć w tym udział! Zazdroszczę Ci bardzo i dopraszam się w następnym roku o zabranie ze sobą, gdyby znowu szanowny małżonek w delegację się wybrał :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Asiu, zaproszenia dla takich maluczkich są jednoosobowe :( ale już nominowani do nagród blogerzy mogą zabrać ze sobą osobę towarzyszącą, a Pan M. chyba nie miałby ochoty na taką imprezę więc musisz za rok jeszcze aktywniej na mnie głosować a może się uda...

      Delete
  6. pisane z takim entuzjazmem że gdyby nawet było o kupowaniu bułek na śniadanie, to się czyta błyskawicznie
    w październiku jest bardzo ważna impreza dla blogerów w Gdańsku, nazywa się Blog Forum Gdańsk, trwa dwa dni i są bardzo dobre warsztaty, przechodzi się najpierw kwalifikacje ale warto się starać aby się tam dostać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Klarko, z Twoich ust to naprawdę niesamowity komplement! Bardzo dziękuję!
      A o BFG wiem i jak najbardziej mam w planach starać się tam dostać. A Ty jeździsz na to?

      Delete
    2. byłam, niezwykłe doświadczenie, z tych ważnych, których nie powinno się opuszczać bo wskazują, czego się trzymać

      Delete
    3. Oj Klarko to tylko mnie zmotywowałaś, żeby starać się tam dostać w tym roku! A może przy okazji byśmy poznały się na żywo?

      Delete
  7. Przeczytałam. Wybieram kawę ;)
    a co do blogowania to życzę dużo wytrwałości i cierpliwości, bo Twój blog jest naprawdę wyjątkowy :) ja osobiście uważam, że kategoria "ja i moje życie" to bezsens, bo nagradzamy ludzi za mniej lub bardziej ciekawe życie, a Twój blog o prezentach to jednak jest pasja, porady i konkrety, a to moim zdaniem się liczy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Morelko, kawa jest Twoja - daj tylko znać kiedy będziesz w okolicy-stolicy ;) I dziękuję za życzenia i dobre słowa. Ciekawe jest to Twoje spostrzeżenie o kategorii 'ja i moje życie', muszę je sobie przemyśleć...

      Delete
  8. Będę trzymać kciuki w przyszłym roku! Puszczę tylko na chwilę, żeby wysłać sms :)

    ReplyDelete
  9. Chyba pójdziesz z torbami, bo na razie nikt nie ma problemu z doczytaniem do końca ;)
    Miło było Cię poznać! Nie miałam pojęcia, że dostałaś zaproszenie na galę w ostatniej chwili! Muszę poszukać Twoich zdjęć z warsztatów, bo też chciałam w nich uczestniczyć!
    Trzymaj się i do zobaczenia na kolejnej blogowej imprezie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Magda, do końca doczytują Ci, którzy zostawiają komentarz ;) Zdjęcia z warsztatów znajdziesz na blogowym fanpage. I mam nadzieję, że zobaczymy się na kolejnej blogowej imprezie :)

      Delete
  10. Nie prawda, doczytuja też ci, którzy są w 90 % czyli ja. Chociaż biorąc pod uwagę to ze właśnie zostawiam komentarz przecze swoim własnym słowom. Pozdrawiam czytająca nie komentująca Kasia D.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kasiu, witaj na blogu, choć jak rozumiem od dawna tu zaglądasz ;) Bardzo mi miło, że się ujawniłaś i cieszę się, że nie tylko ci co zawsze komentują doczytują do końca. A będzie mi jeszcze milej i będę się jeszcze bardziej cieszyć jak częściej zostawisz po sobie ślad! Pozdrawiam serdecznie!

      Delete

AddThis