Follow my blog with Bloglovin

UWAGA

Ten blog uległ połączeniu z blogiem o prezentach i nie jest aktualizowany. Wszystkie moje wpisy znajdziesz teraz na: www.prezentujeprezenty.pl

Tuesday 20 January 2015

Prawda, cała prawda i tylko prawda

Widzieliście kiedyś "Ludzi honoru"? To jeden z moich ulubionych filmów ever! I jak dziś usiadłam do pisania tego wpisu to przypomniał mi się dialog, w którym Tom Cruise domaga się prawdy, a Jack Nickolson mówi mu, że poradzi sobie z prawdą. Mam nadzieję, że Wy sobie poradzicie ;)


Zanim jednak zdradzę prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w zabawie i starali się odgadnąć, które z 4 zdań w ostatnim wpisie było kłamstwem. Początkowo miałam zamiar zrobić ładny diagram (a może nawet piechart?), żeby pokazać rozkład Waszych głosów. Ale odkąd Ola w swoim komentarzu przeprowadziła dogłębną analizę tego, co może być kłamstwem, nagle wszyscy zaczęli odpowiadać tak samo, więc robienie takiego wykresu straciło sens. 

Oto prawda, cała prawda i tylko prawda:

1. Pan M. i ja poznaliśmy się przez Internet.

Gdzieś pod koniec 1998 roku albo na samym początku 1999 roku z mojego pierwszego adresu email w historii napisałam do Pana M. kilka zdań. A on odpisał - też kilka zdań. A potem były kolejne emaile, coraz dłuższe i coraz bardziej odbiegające od pierwotnej tematyki naszej korespondencji. Po kilku miesiącach tej korespondencji Pan M. przyjechał do mojego miasta (w odwiedziny do mojego ówczesnego chłopaka - nazwijmy go X, od którego zresztą dostałam jego adres email!) i kiedy poznałam go na żywo powiedziałam jednej z mojej ówczesnych przyjaciółek: "Gdybym nie była teraz z X, to stawałabym na głowie, żeby Pan M. się mną zainteresował." Trzy lata później Pan M. i ja zostaliśmy parą. I nawet nie musiałam w tym celu stawać na głowie, choć inne akrobacje owszem były potrzebne ;)

2. Na studiach pracowałam jako kelnerka.

Największe kłamstwo na świecie. Nie tylko nigdy nie pracowałam jako kelnerka, nigdy nawet nie starałam się o taką pracę i nikt by mnie nigdy jako kelnerkę nie zatrudnił, bo ja niosąc tacę, na której jest jeden napój muszę trzymać ją oburącz i iść bardzo wolno i bardzo ostrożnie. Takich kelnerek nikt chyba nie potrzebuje... 

3. Zostałam oficjalnie skreślona z listy studentów mojego uniwersytetu.

Moje studia to temat na co najmniej kilka wpisów, a przed nimi powinny być wpisy o moich liceach (tak, było więcej niż jedno!). W dużym skrócie przez dwa lata studiowałam na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, potem miałam tam nieprzyzwoitą ilość urlopów dziekańskich, aż w końcu moja alma mater przestała wierzyć, że kiedykolwiek wrócę w jej progi i przesłała mi pismo informujące o skreśleniu mnie z listy studentów. Bardzo żałuję, że nie mogę Wam go teraz pokazać, ale w gruncie rzeczy nie wiem gdzie ono jest. 

4. Byłam na finałowym meczu piłkarskich mistrzostw świata.


Lato 2010. Nie piszę jeszcze żadnego bloga. Jestem korpoludkiem i odpowiadam w mojej firmie za pewnego kluczowego klienta. Z tym kluczowym klientem, oprócz pracy, łączy nas kilka rzeczy - nieustanne wtrącenia w języku angielskim i miłość do sportu, a zwłaszcza piłki nożnej. Pewnego słonecznego dnia wychodzę na lunch z kilkoma dziewczynami z biura. Nagle ten klient dzwoni do mnie na komórkę. Pracujemy teraz nad kilkoma ważnymi projektami, więc oczywiście odbieram telefon. A on mówi: "Mam taki pomysł. Pojedziemy na finał mistrzostw świata. Kilka osób od nas z firmy i kilka z firm, które z nami współpracują, w tym Ty. Co o tym sądzisz?". Osobiście jestem przekonana, że żartuje, ale mówię, że to świetny pomysł. Wracam do biura i w wirze pracy prawie zapominam o tej rozmowie. A potem dzwoni dziewczyna z marketingu tej firmy z pytaniem czy w paszporcie mam to samo nazwisko, którego używam na co dzień. I wtedy sobie myślę, że to chyba nie jest żart... Idę do szefowej uzgodnić ten wyjazd, ale i tak przede wszystkim zastanawiam się co na to powie Pan M., bo na wyjeździe ma być 7 facetów i ja. Pan M. daje się jednak jakoś przekonać i tydzień później siedzę w samolocie do RPA. Spędzamy tam 4 dni - akurat tyle, żeby zaliczyć małe safari, zwiedzanie i oczywiście mecz. Wiem, że ta historia brzmi niewiarygodnie, więc nie musicie mi wierzyć na słowo. Oto parę fotek z tamtego wyjazdu.


I jak, zaskoczeni? Czy wszystko zgodnie z przewidywaniami?

P.S. Gratuluję wszystkim, którzy prawidłowo odgadli ;)

21 comments:

  1. Replies
    1. Owszem byłaś pierwsza z prawidłową odpowiedzią! I w dodatku jako jedyna udzieliłaś takim zanim Ola rozebrała moje kłamstewka na czynniki pierwsze ;)

      Delete
  2. Czyli jednak 2! :-D
    A popatrz, popatrz, ja to za to prawie zawodową kelnerką jestem. ;-) W pracy (i poza pracą) otworzyłam w życiu jakieś chyba tysiące win. ;-P
    Buziaki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to ja. TA Julita. hehe ;-)

      Delete
    2. Teraz już poznałam, że to TY :) Buziaki i weź tak napisz co tam u Ciebie, no!

      Delete
  3. śląski Cię skreślił ? ślązacy są przemili, więc musiało Cię naprawdę długo nie być :-)
    piękne zdjęcia :-))

    ReplyDelete
    Replies
    1. A owszem, Śląski mnie skreślił. Ale rzeczywiście nie było mnie naprawdę długo - zdążyłam w tym czasie skończyć inne studia ;) I dziękuję za komplement, zwłaszcza że to zdjęcia robione małpką ;)

      Delete
    2. małpką zdjęcia robiłaś?! ja Cię do grinpisu podam! albo innego animal planet!

      Delete
    3. małpką czy nie małpką, ale grinpis na pewno miałby dużo zastrzeżeć do mojego zachowania, więc może lepiej nie podawaj im moich danych ;)

      Delete
  4. Sorki za tą analizę, ale ja przy takich zabawach od razu wdaję się w dyskusję i bardzo czekałam na odpowiedzi mimo, że zgadłam. Historia nr 4 - wow! Zaskakujaca i nic o tym nie wiedzialam, a jeszcze co do kelnerki to nie obraź sie, ale kurde za chiny Cie w tej pracy nie widzę (a mówi to kelnerka z doświadczeniem ;-)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wcale się nie obrażam, że mnie nie widzisz w pracy kelnerki! Tak jak napisałam naprawdę to jest ostatnia praca do której się nadaję (no może poza gotowaniem ;))

      Delete
  5. Wiedziałam, że kelnerka musi wiedzieć, że szklanka ma 250 ml ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nawet nie pomyślałam, że to ta niewiedza może mnie zdradzić ;)

      Delete
  6. Zdjęcia z RPA rozłożyły mnie na łopatki! Z zazdrości oczywiście. Fajne odpowiedzi i do końca nie wiedziałam kiedy kłamiesz. Ale z tą kelnerką przecież powinnam zgadnąć :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Meg, to RPA to rzeczywiście było spektakularne ;) A kiedy Ty zamieścisz swój wpis w tej zabawie?

      Delete
    2. Napisałam ten komentarz i właśnie zobaczyłam, że już jest ten wpis :)

      Delete
  7. No tego ostatniego to Ci strasznie zazdroszczę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Karo, to rzeczywiście była taka przygoda trochę jak z bajki :)

      Delete

AddThis